Poród drogami natury tzw. naturalny w akcji HEJ To JA!
Poród naturalny, czy drogami natury? Drogami natury rodzi w Polsce nieco ponad połowa kobiet. Rodzą w różnych pozycjach i w różnych miejscach – w szpitalach, domach narodzin i własnych domach. W towarzystwie położnej, partnera i/lub douli, a czasami solo. Ze wsparciem osób najbliższych lub bez. Z wykorzystaniem niefarmakologicznych środków łagodzenia bólu, albo wprost przeciwnie – ze znieczuleniem, sztuczną oksytocyną lub z wykorzystaniem narzędzi medycznych. Niekiedy poród przebiega według wymarzonego / zaplanowanego scenariusza, a czasami dzieją się rzeczy, na które kobieta nie ma wpływu.
“Rekomendacje opracowane przez grupę ekspertów Światowej Organizacji Zdrowia w latach 80. ubiegłego wieku, wskazujące liczbę porodów drogami natury na poziomie 85-90%, oparte były na dostępnych wówczas danych, pochodzących głównie z krajów Europy Północnej. Zauważono wtedy, że pozytywne rezultaty opieki okołoporodowej szły w parze z niskim odsetkiem cięć cesarskich.” (Źródło: FRpL)
Pomimo wielu opracowań na temat znanych już korzyści z porodu drogami natury dla matki i dziecka, wiele kobiet czuje lęk przed takim porodem. Wpływ na to może mieć poziom opieki okołoporodowej w Polsce oraz historie porodowe ich matek i innych bliskich kobiet. A te do najbardziej pozytywnych nie należą.
Lęk przed porodem i oswajanie z nim
Ale w ostatnich latach niewątpliwie coś drgnęło i w tej kwestii, m.in. dzięki działaniom Fundacji Rodzić po Ludzku. W zalewie dramatycznych historii porodowych zaczęły kiełkować piękne, pełne miłości oraz kobiecej siły opowieści. Dawały one nadzieję na odczarowanie krwawego i brutalnego porodu istniejącego w społecznej świadomości. W sieci pojawiały się miejsca wypełnione wyłącznie pozytywnymi historiami. Im było ich więcej, tym większy żal pojawiał się u tych kobiet, których poród daleki był od satysfakcjonującego. Te dwa bieguny zaczęły się drastycznie oddalać. Być może stało się to m.in. powodem hejtu wymierzonego w kobiety, którym zależało na dobrym porodzie, jak i tym, które takiego doświadczyły, i postanowiły podzielić się nim w Internecie.
Kobiety, które opowiadają swoje pozytywne historie porodowe, czasami pełne szczegółów dotyczących fizjologii, niejednokrotnie są wyśmiewane i krytykowane przez inne.
No bo jak można mówić o porodzie, że był satysfakcjonującym, a nawet cudownym doświadczeniem, który dał poczucie siły i sprawczości?
Jak można opowiadać o tak intymnej sytuacji ze swojego życia? I jeszcze publikować zdjęcia, filmy?!
Dobrze wspominasz swój poród? Doskonale, ale nie musisz się tym chwalić! Za to przeczytasz:
“Jak cię nie rozerwie po odbyt i nie będziesz karmić sutkami przypominającym tatara, to nie waż się nazywać matką”, “panujący egoizm i moda na karmienie i poród naturalny za wszelką cenę przyćmiewa resztki rozumu.”
Tego typu stwierdzenia odbierają kobietom prawo do radości, a w kobietach rodzących przez cesarskie cięcie wzbudza poczucie winy. Poród, który kobiety określają jako szybki i łatwy też nie jest “mile widziany”. Mimo, że poród drogami natury to najbardziej optymalny sposób przyjścia na świat człowieka, w obecnych czasach tak bardzo jest krytykowany.
Pytanie brzmi: dlaczego?
Dlaczego mamy problem z czytaniem o fizjologii porodu?
Dlaczego uważamy, że szczegóły porodu powinnyśmy zachować dla siebie, trzymać w domowym zaciszu? Zazwyczaj nie rozmawiamy w domu nawet o menstruacji.
Prywatne zdjęcia, filmy i historie porodowe nierzadko są jedyną okazją, aby zobaczyć poród “z bliska”. No chyba, że właściciele mediów społecznościowych uznają takie zdjęcia za “kontrowersyjne, ukazujące drastyczne treści lub przemoc”, a następnie ocenzurowane lub usunięte.
Żyjemy w czasach, kiedy kobieta w porodzie jest bardziej bulwersująca niż półnaga modelka czy celebrytka. Żyjemy w czasach, kiedy za bardziej drastyczne uznawane jest zdjęcie łożyska, niż hejt, który to zdjęcie wywołuje.
A Wy co o tym sądzicie?
Czy internet to dobre miejsce, aby szerzyć świadomość okołoporodową?
Czy fizjologia naszych ciał nie zasługuje na miejsce w sieci?
Dlaczego wykorzystanie przestrzeni internetowej do tego, aby szerzyć świadomość przez niektóre osoby jest odbierane i oceniane aż tak negatywnie?
O tym dlaczego powstała ta kampania informacyjna przeczytacie w tym artykule.
Kampania finansowana jest ze środków Miejskiego Zespołu Profilaktyki i Terapii Uzależnień w Olsztynie.