Początek czegoś nowego
Początek czegoś nowego – ja w nowej roli. Jako dwudziestoletnia dziewczyna zmierzyłam się z najpiękniejszą, ale również z najcięższą rolą w życiu. Zostałam mamą.
Strach porodu, szpitala, w którym nigdy wcześniej nie byłam był ogromy. Wybraliśmy szpital na Placu Starynkiewicza w Warszawie. Poprzez obostrzenia pandemiczne byłam sama, bo mój mąż został wpuszczony tylko na poczekalnię. Miałam planowane cięcie cesarskie ze względu na niewspółmierność porodową.
Początek karmienia
Nasza historia karmienia zaczęła się w pierwszych chwilach życia Kornelki, bo w szpitalu od razu została przystawiona do mojej piersi. Było nam dość ciężko zgrać się, ponieważ mam duże piersi z wklęsłymi brodawkami.
Zaczęłam odciągać mleko. Jako świeżo upieczona mama denerwowałam się, ponieważ po pierwszym odciąganiu laktatorem były ledwo 2 ml. W następnych godzinach było coraz lepiej. Starałam się odciągać regularnie, pić dużo herbatek na pobudzenie laktacji.
Covidowe “pępkowe”
Po wyjściu ze szpitala okazało się, że mój mąż na “pępkowym” zaraził się covidem i jest pozytywny. Dodatkowo byli u nas teściowe, którzy również mieli pozytywne testy.
Nowa rola, niemowlę i covid – niezły początek macierzyństwa. Na szczęście chorowaliśmy tylko cztery dni.
Nie zawsze się udaje
Było ciężko, bo mała przestawiła się na butelkę. Nie chciała już ssać piersi, więc pozostało mi odciąganie mleka laktatorem i karmienie butelką.
Próbowałam później karmić przez nakładki, aby mała załapała pierś. Niestety bez skutku. Pozostałam więc przy butelce. I tak do dziś najpierw ściągam mleko, a później karmię córkę butelką.
Mała rośnie, przypiera, a co najważniejsze jest karmiona tym co najlepsze, czyli mlekiem mamy!
Julia z Kornelką.
Fot. Zuzanna Kruschewska Photography.
Przeczytaj o kampanii społecznej „Kalendarz Mlekiem Mamy” .