Trudna droga do karmienia piersią
Dlaczego karmienie piersią nie udało się od razu tylko, gdy córka miała 5,5 miesiąca??? Nie mam jednoznacznej odpowiedzi, dużo czynników się na to złożyło.
Dobry początek
Urodziłam córkę siłami natury (SN) szybciutko, w 4,5 godziny, nawet za szybko (miałam GBS+). Zdążyli mi podać jedną dawkę antybiotyku, ale dzięki Bogu córka się nie zaraziła. Od razu dostałam Ją do piersi, więc byłam spokojna o karmienie piersią. Przecież kontakt z piersią był, więc co mogłoby nam przeszkodzić w dalszym karmieniu?
Droga pod górkę
W drugiej dobie córka od godz. 15.00 przez chyba 3-4h płakała i nie chciała się przystawić do piersi. Przyjechała moja mama i zaczęła lamentować, że Natalka jest głodna. Zapewne tak było – łapała pierś, ale się denerwowała. Poszłam do położnych i jedyną pomoc jaką uzyskałam to buteleczka mleka modyfikowanego. Nawet mi nie powiedziała ile mililitrów ma dziecko wypić. W każdym bądź razie Mała wypiła 40 ml i zasnęła, a ja poczułam się jakby ktoś mi dał w twarz, bo głodzę dziecko. Tego dnia dostałam informację, że nie wypuszczą Nas w Wielką Sobotę, bo córce Crp podskoczyło i muszą Ją obserwować. Tak się bałam, że dostanie Sepsy, że siedziałam i płakałam. Może i to miało wpływ na ilości mleka??? – silny stres?
Złe pytanie
Laktatorem próbowałam ściągać, ale to były malutkie ilości. I tak ze 2 razy na dzień chodziłam i się prosiłam o mleko modyfikowane i za każdym razem słyszałam: „Czy przystawiam dziecko do piersi?” W moim przypadku pytanie powinno brzmieć „Czy odkładam dziecko od piersi”, bo siedziałam z Nią po kilka godzin, a Ona płakała.
Uderzenie w twarz?
I tak 5 dni w szpitalu. W domu koleżanki mówiły mi: „odstaw mleko modyfikowane” i tak próbowałam – z różnym skutkiem… Ale w końcu zjawiła się położna z przychodni i opowiedziałam, że ja Ją non-stop karmię, a Ona mimo to płacze i nie śpi. Popatrzyła jak Mała ssie i powiedziała, że „dobrze”, ale problem w tym, że JEJ nie starcza, jest głodna. I nakarmiłam Ją przy Niej mlekiem modyfikowanym, po czym córka zasnęła na 6h i nawet się nie poruszyła. Znów poczułam się jakby ktoś dał mi w twarz.
Trudne karmienie
Gdy miała jakieś 2 tygodnie zaczęła dużo ulewać. Nie wiedziałam: czy to alergia? Czy Ją przekarmiam? Czy to refluks? Myślałam, że oszaleję. Chlustała nawet 2 godziny po jedzeniu… i oczywiście płakała. Pediatra kazała wyeliminować nabiał, a na dokarmianie przepisała bebilon pepti. Oczywiście powiedziała, że najlepiej jakbym karmiła Ją samą piersią. Trzeci raz poczułam się jakbym dostała w twarz… Wierzcie, że próbowałam samą piersią, ale nie dawało rady. Dziecko było głodne. Po 3 tygodniach diety eliminacyjnej poprawy nie było. Pediatra stwierdziła, że to refluks i minie jak będzie miała 6 miesięcy. W między czasie zrobiłam badania moczu, kału i wszystko było dobrze. Drugi pediatra polecił nutricion – zagęszczacz i faktycznie była ogromna poprawa. Dodawałam go do mleka modyfikowanego. I wtedy zaczęłam ściągać mleko, bo oczywiście córka wybierała już butelkę zamiast pierś. I tak minęło 3,5 miesiąca z laktatorem. Mleka nie starczało, było pół na pół z mlekiem modyfikowanym. Dopiero z czasem mogłam karmić wyłącznie moim mlekiem. Ale mrożonek udało mi się zrobić tylko kilka sztuk. Oczywiście przystawiałam córkę do piersi, ale ona to co zjadła to ulewała. A czasami jeszcze w trakcie jedzenia i był wtedy płacz i histeria.
Intuicja matki
Mała nie chciała ssać piersi, a ja nie chciałam karmić jej mlekiem sztucznym. I tak ściągałam pokarm 3,5 miesiąca. Z czasem zobaczyłam, że nie chlusta mlekiem, tylko trochę ulewa. Po spacerze, kiedy była zaspana, a moje piersi prosiły się o laktator, zaczęłam Ją przystawiać i ta zaczęła ssać. Później robiłam tak po śnie nocnym, ale w dzień nie dało się Jej nakarmić – wolała butelkę. Nie poddawałam się i przystawiałam i dokarmiałam moim mlekiem, aż wreszcie córka nie chciała pić z butelki. Gdy ciężko było mi Ją przystawić podawałam smoczek i jak się uspokoiła, to wtedy wyciągałam pierś.
O braku wiedzy
Zapomniałam napisać, że ściągałam po Jej ssaniu, aby poprawić laktację i żeby mieć czym Ją w razie potrzeby dokarmić. W szpitalu położne patrzyły jak ssie i mówiły, że dobrze. Wędzidełko miała sprawdzone w szpitalu przez neurologopedę (o ile pamiętam) i też było ok. W szpitalu ciągle czekałam na „nawał mleczny”, o którym piszą poradniki, internet, i o którym uczą w szkole rodzenia. Przykre, że nie uczą i nie rozpisują się co robić, gdy ma się podejrzenie, że dziecko jest głodne.
Aż do samo odstawienia…
Córka za 9 dni skończy 7 miesięcy. Od 5,5 miesiąca ssie samą pierś. Droga była długa i wyboista. Nienawidziłam kpi (karmienie piersią inaczej), a jednocześnie, gdyby nie kpi, już dawno laktacja by siadła i nie byłoby kp (karmienia piersią). Udało się także dzięki grupie „randkujące z laktatorem” i mam nadzieję, że córka będzie ssała do samoodstawienia.
Edyta W.