Relaktacja, czyli wszystko jest możliwe

Moja historia jest o zahamowaniu laktacji na własne życzenie, z powodu swojej niewiedzy, błędnych decyzji pediatry, a później żmudna walka o powrót do KP. Historia ku przestrodze, abyście nie popełniły moich błędów.

Proste i naturalne karmienie

Od urodzenia karmiłam synka piersią i od początku nie było żadnych problemów. Tuż po porodzie zalecany kontakt skóra do skóry, jeszcze na sali porodowej pierwsza próba przystawienia do piersi, synek od razu załapał o co chodzi i od początku pięknie ssał. Nie miałam żadnych problemów z karmieniem piersią, żadnych zastojów, poranionych brodawek, problemów z przystawieniem dziecka. Nic a nic. Karmienie piersią wydawało się takie proste i naturalne. Czułam się szczęśliwa. Tak było do 5 miesiąca.

Synek się nie najada!

Na wizycie szczepiennej w 5,5 miesiącu okazało się, że synek słabo przybrał na wadze (niecałe 500g w 2 miesiące). Padło hasło „rozszerzamy dietę” i „proszę dokarmiać mlekiem modyfikowanym, synek się nie najada”. Teraz już wiem, że mały przyrost wagi nie jest wskazaniem do wcześniejszego rozszerzania diety, żadna marchewka czy ziemniak nie ma tyle wartości odżywczych co mleko mamy. W naszym przypadku mały przyrost wagi wynikał po prostu z tego, że synek bardzo się wyciągnął, wagę nadrobił w następnym miesiącu – 800g.

Przerażona tym, że głodzę dziecko, próbowałam dodatkowo pobudzić laktację laktatorem. Piersi miękkie, wydają się puste (więc myślałam „mleka nie ma”), ściągam 5 minut – nic nie leci („więc na pewno mleka nie ma!”)… I tak doszłam do podania mleka modyfikowanego.

Niepewność

Oczywiście, teraz wiem, że piersi nie muszą cały czas być jak balony, laktacja się stabilizuje, nie ma już mleka „na zapas”, a jest dokładnie tyle ile dziecko potrzebuje w tym momencie, jest produkowane na bieżąco w trakcie ssania. Wtedy myślałam – już nie mam z rana takich pełnych piersi, wkładek laktacyjnych dawno nie używam, więc chyba laktacja zanika. A jeśli chodzi o laktator, to też nie jest żaden wskaźnik ilości mleka w piersiach – później ściągając w trybie 7-5-3 (obie piersi naprzemiennie, czyli łącznie po 15 minut na każdą pierś) mleko czasem zaczynało płynąć dopiero na sam koniec.

Jak „wyszłam” z karmienia

Dawałam mleko modyfikowane, więc wypadały kolejne karmienia piersią. Dodatkowo z butelki mleko łatwiej się pije, więc syn coraz bardziej niecierpliwił się przy piersi. I tak w ciągu 3-4 tygodni doszłam do „karmienia piersią” wieczorem (po mleku modyfikowanym, na chwilę syn przytulał się do piersi i zasypiał) i rano (przytulał się po przebudzeniu, a 30-40 minut później i tak dostawał mleko modyfikowane). Gdy pierwszy raz syn zasnął wieczorem przy butelce, zamiast przy piersi, ryczałam jak bóbr. Mąż pocieszał mnie, że przecież i tak osiągnęłam swoje założenie, karmiłam prawie do 6 miesiąca. Niby tak, ale czułam, że to za mało, że syn jeszcze potrzebuje mojego mleka, a ja zawiodłam.

Przypadek i wsparcie CDL

Przypadkowo trafiłam na Facebooku na grupę Kwartalnika Laktacyjnego. W tamtym czasie już pogodziłam się z tym, że piersią więcej karmić nie będę. Szukałam porady na inny temat. Ale słowo za słowo… I dziewczyny tak mnie nakręciły na to, że relaktacja jest możliwa, że postanowiłam spróbować! Z pomocą przyszła Renata Makowska – CDL (Certyfikowany Doradca Laktacyjny) z CM Żelazna w Warszawie, miła Pani, która pokierowała całym procesem, udzieliła mi wszystkich potrzebnych informacji, wspierała i motywowała.

Zgodnie z jej zaleceniami wypożyczyłam mocniejszy laktator, zaopatrzyłam się w Femaltiker i herbatkę laktacyjną i zabrałam się do działania. Pierwszego dnia, ściągając w trybie 7-5-3 co 3 godziny ściągnęłam… 40 ml. Za cały dzień!! 40 ml z obu piersi. Byłam załamana, wątpiłam czy to wszystko ma sens, ale się nie poddałam. Dalej było lepiej – 200 ml, 240 ml, 280 ml. Jak uzbierałam większą porcję swojego mleka, to podawałam synkowi w butelce zamiast mleka modyfikowanego. Ale to było jedno, czasem 2 karmienia w ciągu dnia. Dopiero po tygodniu takich regularnych randek z laktatorem coś wreszcie zaskoczyło! Jednorazowo ściągnęłam 140 ml. Byłam szczęśliwa, uznałam to za moment przełomowy i sygnał, że laktacja wraca na dobre.

Powrót do wyłącznego karmienia piersią

Powrót do wyłącznego karmienia piersią trwał u nas miesiąc. Stopniowo zamieniałam karmienia mlekiem modyfikowanym na swoje mleko, cały czas jeszcze karmiąc butelką. Kilka razy na dobę przystawiałam synka do piersi (głównie w nocy i nad ranem) i czułam ogromną ulgę, że nie wściekał się po minucie, tylko aktywnie ssał. Bardzo powoli wycofywałam mleko modyfikowane i butelkę. Bałam się, czy po prawie 1,5 miesiącach karmienia butelką na nowo zaakceptuje pierś. Ale na szczęście mój syn od początku był dobrym ssakiem i z radością porzucił butelkę na rzecz piersi, gdy tylko dostał taką możliwość.

Teraz synek ma prawie 8 miesięcy, a ja jestem szczęśliwa, że zawalczyłam dla niego o relaktację. Wcześniej myślałam o karmieniu piersią do 6 miesiąca, później do roku, a teraz niczego nie zakładam z góry, chcę karmić piersią tak długo, jak syn będzie tego potrzebował.

Tatiana, matka popełniająca błędy

Fundacja "Mlekiem Mamy" wspiera w karmieniu naturalnym. Jeżeli karmienie piersią okazuje się niemożliwe, pokazujemy, że można karmić piersią inaczej (KPI), tj. odciągniętym mlekiem i podawać je w inny sposób. Edukujemy w zakresie tzw. świadomego rodzicielstwa i zdrowego stylu życia już od pierwszych chwil dziecka. Prowadzimy również działalność odpłatną w zakresie wsparcia okołoporodowego.