Na przekór przeciwnościom

Julia przyszła na świat w marcu 2015 roku przez cesarskie cięcie, 8 tygodni przed planowanym terminem porodu. Ważyła zaledwie 1750 gram. Siedem dni leżała w inkubatorze. Razem z nią spędziłam na oddziale 21 dni. Przez ten czas co trzy godziny odciągałam pokarm.

W szpitalu nikt się nie interesował czy chcę karmić piersią, nawet nikt nie zaproponował, abym córkę zaczęła przystawiać. Ja o karmieniu piersią nie wiedziałam nic, wstydziłam się pytać i prosić o pomoc. Karmiłam odciągniętym pokarmem, a obok łóżeczka stała buteleczka z mlekiem modyfikowanym. Na szczęście nigdy jej nie wykorzystałam.

Po powrocie do domu oczywiste dla mnie było, że karmimy się piersią. Pierwsza próba – nieudana, druga i kolejne również. Ja miałam płaskie brodawki, Julia nie umiała chwycić, nie mogłyśmy znaleźć odpowiedniej pozycji. Był płacz i nerwy. Próbowałam przystawiać dość często, zdarzało się nawet, że się udało, ale ssała krótko i nieefektywnie. Po kilku dniach odwiedziła nas położna środowiskowa, ale nie pomogła mi wcale, choć już umawiając się telefonicznie nawiązywałam do tego, że nie umiem przystawić dziecka do piersi i potrzebuję pomocy, bo karmimy się butelką. Przyjechała, wypełniła jakieś dokumenty i powiedziała, że przy następnych odwiedzinach mi pomoże. Nawet nie chciała zobaczyć jak próbujemy się karmić piersią ani nic nie pokazała, nie miała tego dnia czasu. Raz jeszcze zadzwoniła zapytać czy udało się przystawić córkę do piersi. Nie udało się. Poradni laktacyjnej w moim mieście nie ma i nawet przez myśl mi nie przyszło żeby szukać w innym mieście. Wstyd się przyznać, ale tak naprawdę nie wiedziałam za wiele o istnieniu takich poradni i doradcach laktacyjnych. Jedyna myśl… a póki mam mleko, będę odciągać, potem przejdę na modyfikowane. Minął miesiąc, minął drugi… Wyznaczyłam sobie cel – postanowiłam dotrwać do ukończenia trzeciego miesiąca, bo było bardzo ciężko, były wielkie kryzysy, mleka mało, na styk. Odciągałam dosłownie co chwilę, żeby było czym nakarmić. Mijały tygodnie, miesiące a ja nie rozstawałam się z laktatorem. Był z nami na wakacjach nad morzem, na weekendzie w górach.

Dzięki temu, że Julia dostaje to co najcenniejsze nie choruje nam w ogóle. Dobrze przybierała na wadze i dlatego udało nam się zwalczyć retinopatię wcześniaczą, która już zaczęła się rozwijać. I tak minął rok odkąd zostałam mamą Karmiącą Piersią Inaczej (KPI). Rodzina mnie wspiera a znajomi podziwiają za chęci i samozaparcie. Córka nigdy nie dostała mleka modyfikowanego. Teraz je już praktycznie wszystkie posiłki, ale do snu i w nocy musi mieć mleczko. Czasem uda się zamrozić woreczek, żeby mieć na czarną godzinę, na chwile z kryzysem, które dość często się pojawiają i już zdarzało się sięgać po mrożonki. Teraz nie wyznaczam sobie celu, będę karmić jak długo się da. Randki z laktatorem uzależniają, ale niestety nie jestem wierna. Mam już chyba czwarty laktator, a teraz to nawet używam dwóch jednocześnie. 😉

                                          BEATA

Fundacja "Mlekiem Mamy" wspiera w karmieniu naturalnym. Jeżeli karmienie piersią okazuje się niemożliwe, pokazujemy, że można karmić piersią inaczej (KPI), tj. odciągniętym mlekiem i podawać je w inny sposób. Edukujemy w zakresie tzw. świadomego rodzicielstwa i zdrowego stylu życia już od pierwszych chwil dziecka. Prowadzimy również działalność odpłatną w zakresie wsparcia okołoporodowego.