Rozmowa z Niną

Rozmawiam z Niną, mamą, która karmiła piersią (inaczej)[i]

Zacznijmy od początku. Czy możesz opisać jak przebiegała Twoja ciąża, jakie emocje Ci towarzyszyły oraz jak wtedy myślałaś o karmieniu piersią?

Moja pierwsza ciąża była wielką niespodzianką. Przebiegała w zasadzie bezproblemowo. Dokuczały mi jedynie przybywające kilogramy. Z perspektywy czasu oceniam że byłam zupełnie nie przygotowana zarówno do samej ciąży, jak i pojawienia się Malucha. I zamiast cieszyć się tym stanem ja się trochę „dusiłam”,  widziałam więcej minusów niż plusów tego stanu. Odliczałam tydzień za tygodniem i nie mogłam doczekać się porodu. Nastawiłam się na poród siłami natury. Naturalne było również dla mnie, że będę karmiła piersią. Raz, że to (podobno) miała być wygoda, najlepszy pokarm dla dziecka,  a także niezawodny sposób na utratę nadprogramowych kilogramów, których było całkiem sporo.

Czy możesz opisać poród?

Poród zaczął się kilka dni po terminie. Ze skurczami pojechałam do kliniki, od razu zaproponowano mi znieczulenie. Oczywiście zgodziłam się. Gratis dostałam jeszcze oksytocynę oraz przebito mi pęcherz płodowy. Byłam silnie zdenerwowana faktem, że rodzę. Lekarz prowadzący od początku mi wmawiał,  że nie dam rady urodzić SN i ja chyba mu uwierzyłam. Poród zakończył się cięciem cesarskim i wtedy uważałam, że jest to najlepsze z możliwych jego zakończenie. Oczywiście nie było kangurowania,  dziecko zobaczyłam zaledwie na kilka minut i przywieziono mi je do na karmienia dopiero rano (poród miał miejsce o godzinie 3.10).

Jak wspominasz początek laktacji? Czy otrzymałaś pomoc i wsparcie podczas karmienia piersią?

Położne od razu stwierdziły, że takimi brodawkami nie dam rady nakarmić i ktoś z rodziny powinien mi przynieść osłonki na piersi. Pierwszy szok. Karmienie wydawało mi się takie naturalne. Przystawiam – dziecko ssie  i oboje upajamy się tą piękną chwilą. Pomocy nie otrzymałam żadnej. Nie było doradcy laktacyjnego ani nikogo kto mógłby mi pomóc,  doradzić. Odniosłam wrażenie,  że sama powinnam przyjść przygotowana i wszystko wiedzieć. Jedyna „pomoc” to było przyniesienie butelki z mlekiem modyfikowanym.

Jak wyglądało karmienie dziecka po wyjściu ze szpitala?

Z kliniki wyszłam po dwóch dniach. Dziecko było dokarmianie mm.  Karmienie kompletnie nam nie wychodziło. W domu problem się nasilił. Brodawki mimo używania osłonek były poranione do krwi. Moment, gdy miałam przystawić dziecko napawał mnie strachem,  a wręcz wstrętem.

Po kilku dniach pojawił się nawał. Ze szkoły rodzenia wypożyczyłam laktator i sukcesywnie odciągałam pokarm. Wtedy też wpadłam na pomysł zakupu własnego, żeby „podkręcić” laktację. Przy okazji wpadłam na pomysł skorzystania z poradni laktacyjnej. Cały czas zależało mi na karmieniu. Wierzyłam, że to najlepsze co mogę dać mojemu dziecku.

Dlaczego i jak doszło do karmienia odciągniętym pokarmem wśród mam potocznie nazywane KPI?

Wizytę w poradni laktacyjnej wspominam okropnie. Szybko,  bez zrozumienia i wsparcia. Znowu doradzono mi karmienie w osłonkach. Kolejna wizyta i stwierdzenie, że brodawki są słabe, dziecko nie umie poprawnie chwytać i jedyna rada to laktator i podawanie dziecku pokarmu butelką. Czułam się wtedy lekko ogołocona jako matka.

Skąd dowiedziałaś się, że KPI jest możliwe?

W poradni laktacyjnej nie dowiedziałam się w zasadzie nic poza tym że mam karmić butelką a pokarm odciągać laktatorem.  Sama dowiadywałam się jak „podkręcić” laktację. Pomogła metoda 7-5-3.

Jak to wyglądało, za pomocą czego odciągałaś pokarm, jak karmiłaś?

Pokarm odciągałam laktatorem. Dzięki wspomnianej metodzie odciągania 7-5-3 udało mi się „podkręcić” laktację i oprócz spełnienia bieżących potrzeb dziecka mroziłam też pokarm. Zapasy powiększały się z dnia na dzień.

Jaki był stosunek twoich najbliższych do takiego sposobu karmienia dziecka? Czy wiedzieli o tym?

Rodzina wspierała mnie. Myślę że podziwiała samozaparcie. Zarówno moja mama jak i teściowa nie karmiły piersią. Więc uważały, że jestem „twarda i zawzięta”. Jednak im dłużej to trwało, tym częściej słyszałam, że może już czas przestać i podać mleko modyfikowane.

Z innymi ludźmi unikałam rozmów na ten temat. Na moje szczęście wśród znajomych doskonała większość karmiła mlekiem modyfikowanym, więc nie czułam się gorsza. A może właśnie czułam się, a nie chciałam o tym głośno mówić. Gdzieś wewnętrznie miałam pretensje do siebie,  do świata że mi nie wyszło.

Czy próbowałaś jeszcze karmić piersią?

W międzyczasie nie próbowałam już karmić piersią. Chyba się zraziłam, albo stwierdziłam, że się do tego nie nadaję.

Jak długo planowałaś karmić inaczej, a ile trwało?

Planowałam odciągać pokarm 2 miesiące. Po dwóch miesiącach stwierdziłam,  że przemęczę się jeszcze miesiąc. Później kolejny i kolejny.  Celowo użyłam stwierdzenia „przemęczę się”,  bo odciąganie pokarmu mnie męczyło. Dziecko było do tego bardzo niespokojne. Mało spało, dużo płakało.  Otoczenie uważało, że na pewno źle się odżywiam i dlatego boli ją brzuch. I początkowe wsparcie przerodziło się w namawianie do zaprzestania odciągania pokarmu.  Uległam po pół roku. W lodówce czekał jeszcze spory zapas mleka.

Może chcesz coś przekazać mamom KPI?

Myślę, że już w ciąży warto pomyśleć o karmieniu piersią. Przygotować się na ewentualne trudności. Nie bać się szukać i prosić o pomoc osób, które mają wiedzę i doświadczenie. Warto też mieć wcześniej namiar na doradcę laktacyjnego.

Mamy KPI nie powinny wstydzić się tego, że nie wyszło karmienie piersią. Bo odciąganie pokarmu wymaga ogromu siły i samozaparcia. Czasami wydaje mi się, że więcej niż samo karmienie piersią.

Nino, bardzo Ci dziękuję za Twoją historię.

Rozmowę przeprowadziła Magdalena Słoma, CDL.

[i] Mama Aleksandry KPI oraz Lilianny – już KP.

Fundacja "Mlekiem Mamy" wspiera w karmieniu naturalnym. Jeżeli karmienie piersią okazuje się niemożliwe, pokazujemy, że można karmić piersią inaczej (KPI), tj. odciągniętym mlekiem i podawać je w inny sposób. Edukujemy w zakresie tzw. świadomego rodzicielstwa i zdrowego stylu życia już od pierwszych chwil dziecka. Prowadzimy również działalność odpłatną w zakresie wsparcia okołoporodowego.