Moja historia jest trochę inna

O tym, że spodziewam się dwójki dzieci, dowiedziałam się w 13 tc. Był to dla mnie wielki szok i trochę zajęło mi dojście do siebie. Od początku największym wyzwaniem było dla mnie to, jak ogarnąć to wszystko, żeby moje dzieci, będąc tylko ze mną przez większość czasu, dostawały tyle uwagi i miłości co jedynak, który ma mamę tylko dla siebie.

Plany, trudny start i wsparcie

Od początku chciałam karmić piersią, dużo czytałam o tym, jak wykarmić piersią bliźnięta, kupiłam bardzo dobry podwójny laktator, dopytywałam jak sobie poradzić jeszcze na szkole rodzenia – generalnie czułam się dobrze przygotowana. Ciąża była dosyć stresująca, ostatni miesiąc spędziłam w szpitalu, ale wszystko skończyło się dobrze – w 36 tc urodziłam przez cc synka i córeczkę. Ważyli oboje ponad 2 kg. “Jak na bliźniaki to super” – mówili wszyscy! Dzieciaki trafiły do inkubatorów, ja nie mogłam dojść do siebie po porodzie i o karmieniu jakoś przestałam myśleć… Już wtedy okazało się, że jednak nie jestem tak dobrze przygotowana, jak mi się wydawało. Moją laktację uratowały nie położne, szpitalna pożalsięboże doradczyni laktacyjna ani neonatolog – każda z nich uważała mleko modyfikowane za dobre rozwiązanie. Nikt nie zachęcał mnie do karmienia piersią – tylko mój mąż, który od drugiej doby kazał mi ściągać pokarm laktatorem. Na moje szczęście od początku miałam dużo mleka i ściągając co 3 godziny metodą 3-5-7 wystarczało go spokojnie dla mojej dwójki maluchów.

Profesjonalna pomoc

Przy pomocy położnych zaczęłam przystawiać dzieci do piersi. Nie szło nam w ogóle, a lekarze w kółko mówili, że mamy je karmić co dwie godziny (i to na przemian moim mlekiem i mlekiem modyfikowanym, żeby niczego im nie brakowało!) i że najważniejsze, żeby przybierały na wadze. Po powrocie do domu, gdzie wciąż karmiłam je swoim mlekiem z butelki, okazało się, że dzieci jedzą mało, z karmieniem idzie nam kiepsko, więc zawołałam certyfikowaną doradczynię laktacyjną. Pomogła nam bardzo – odstawiłam sztuczne mleko, ściągałam całą dobę co 2-3 godziny i starałam się jak najczęściej przystawiać dzieci do piersi. Zapisywaliśmy z mężem, ile maluchy jedzą, przybierały na wadze, było dobrze.

Po kilku tygodniach zauważyłam, że synek coraz dłużej potrafił ssać pierś, choć potem i tak zjadał butelkę mleka, ale córeczce szło o wiele gorzej, o wiele dłużej jadła też z butelki, wolniej przybierała. Poprosiłam o kolejną konsultację, tym razem innej doradczyni. Okazało się, że Jaś radzi sobie naprawdę dobrze, więc się zaparłam i przestałam podawać butelkę w dzień, choć było ciężko. Niestety u Małgosi stwierdzono słaby odruch ssania, co związane było również z obniżonym napięciem mięśniowym, więc nawet za radą doradczyń przeszłam z Małgosią tylko na kpi. Jednak prawda jest też taka, że przy dwójce dzieci po prostu nie miałam czasu, siły ani energii, których Małgosia potrzebowała, by przynajmniej próbować karmić ją z piersi.

Na szczęście od początku miałam dużo mleka i bardzo szybko zaczęłam mrozić pokarm. Musiałam ściągać co 3 godziny, bo inaczej piersi robiły się twarde jak kamienie. To i stresy spowodowały, że bardzo często miałam zastoje i zapalenia piersi, co uważam za najgorszą stronę kpi.

Problemy brzuszkowe

Innym ciężkim tematem były problemy brzuszkowe mojej córeczki – Małgosia miała straszliwe kolki, płakała po kilka godzin non stop nie tylko wieczorami, ale też w ciągu dnia, w dodatku, gdy podawaliśmy jej butelkę i zaczynała jeść to krzyczała jakby z bólu. To było okropne – z jednej strony wiedziałam, że daję jej najlepsze co mam, a z drugiej nachodziły mnie wątpliwości, że może jednak to moje mleko jej szkodzi. Jadła bardzo mało, po 40-80 ml na karmienie, które potrafiło trwać nawet pół godziny, mało przybierała. Gdy miała 2 miesiące, trafiliśmy z nią do szpitala, bo przestała w ogóle jeść na 16 godzin! W szpitalu nic nie stwierdzono, jednak kolki i problemy z brzuszkiem wciąż się nasilały. W końcu po 3. miesiącu uległam namowom pediatrów i rodziny i zdecydowałam się na podawanie jej sztucznego mleka Neocate, które jest ohydne w smaku. Córce faktycznie trochę przeszły problemy z brzuszkiem, ale nadal nie było dobrze, a po miesiącu okazało się, ze przybrała jeszcze mniej niż zwykle, więc wróciła do jedzenia mleka mamy. Na szczęście, gdy zdecydowałam się na podanie jej mleka modyfikowanego, nie przestałam ściągać mojego mleka. Wierzyłam, że Małgosia jeszcze będzie je jeść. W ciągu tego miesiąca zrobiłam olbrzymie zapasy w zamrażarce, nie miałam już gdzie go trzymać, więc zaczęłam szukać kogoś, komu moje mleko mogłoby się przydać. W ten sposób przez niedługi czas, bo miesiąc, pomagałam przemiłej Mamie karmić jej synka, co dodawało mi też sił w tym wszystkim i pomogło uwierzyć, że jednak mój pokarm jest ok. Po 4. miesiącu zaczęło być lepiej z Małgosi brzuszkiem, a po 6. sytuacja się uspokoiła.

Podwójne karmienie dzieci

Moje karmienie piersią Jasia też nie było takie kolorowe, bo po 3. miesiącu synek nagle się zbuntował i przez kolejne 4 miesiące walczyłam, by jednak piersi nie odrzucił. W tym czasie też częściowo jadł moje odciągane mleko.

Tak jak wspomniałam wcześniej, bardzo ważne dla mnie było, by moje dzieci, oboje, dostawały to, co najlepsze. Nie chciałam faworyzować żadnego z nich. Gdy udało mi się z Jasiem przejść na kp, to nawet jak miałam dość, głównie przez zastoje i zapalenia, nie mogłam po prostu przestać ściągać mleka dla Małgosi. I tak wciąż z tyłu głowy miałam, że ona jest poszkodowana, bo nie je bezpośrednio z piersi, nie ma tej bliskości ze mną. Jednak tutaj chciałabym zwrócić uwagę na bardzo ważny aspekt kpi, czyli to, że ktoś inny poza mamą może karmić dziecko. U nas to Tata karmił Małgosię zawsze jak był w domu, w dzień i w nocy i naprawdę widać było między nimi bardzo silną więź. Przy kp ojcowie są pozbawieni tej możliwości.

Często ludzie pytają mnie, czy nie wolałabym, żeby dwójka piła z butelki, że tak byłoby prościej. Wiele się nad tym zastanawiałam i myślę, że w przypadku, gdyby dało się dwójkę dzieci nakarmić jednocześnie (a wiele mam bliźniąt tak właśnie robi), to pewnie byłoby to prostsze. Pomogłoby mi też zsynchronizować dzieci. Jednak w naszym przypadku, gdy Małgosia potrzebuje tyle czasu i uwagi na posiłek, to by nie zdało egzaminu. Poza oczywistym faktem, że cieszę się, że udało mi się przejść na kp z Jasiem, to ułatwia mi to też kpi Małgosi. Jaś naturalnie nakręca laktację, więc nie muszę przyjmować suplementów, mogłam też zejść z ilości ściągań.

Zmęczenie i motywacja

Teraz moje dzieci mają prawie rok. Chciałam ściągać do roku, ale Jaś wciąż jest kp, więc nie mogę przestać kpi, bo czemu Małgosia ma być poszkodowana. 😉 W dodatku ona jest taka malutka, waży 7 kg, a mleko to jednak solidna porcja kalorii. Aktualnie ściągam 3 razy dziennie i nie da rady bym zeszła z ilości ściągań, bo nie starcza mi mleka. Mąż i rodzina bardzo mnie wspierali, jednak głównie na początku, teraz już chyba wszyscy chcieliby, bym skończyła z odciąganiem i też odpoczęła. Często jestem już zmęczona kpi, a jednak nadal ściągam – bardzo motywuje mnie facebookowa grupa mam kpi, która jest naprawdę skarbnicą wiedzy i łączy bardzo serdeczne dziewczyny.

Z perspektywy czasu myślę, że wiele rzeczy zrobiłabym inaczej i może udałoby nam się kp dla obojga. Jednak staram się myśleć, że i tak dobrze wyszło, najważniejsze, że oboje piją moje mleko.

Agata

Fundacja "Mlekiem Mamy" wspiera w karmieniu naturalnym. Jeżeli karmienie piersią okazuje się niemożliwe, pokazujemy, że można karmić piersią inaczej (KPI), tj. odciągniętym mlekiem i podawać je w inny sposób. Edukujemy w zakresie tzw. świadomego rodzicielstwa i zdrowego stylu życia już od pierwszych chwil dziecka. Prowadzimy również działalność odpłatną w zakresie wsparcia okołoporodowego.