Z rozszczepem też się da!

Nie wiem czy moja droga mleczna wpisuje się w Wasz schemat historii. Nie jestem żadną mamą kpi, ani dawczynią. Karmię po prostu już drugie dziecię w swoim życiu i to doświadczenie wpisałabym na pewno jako jedno z najpiękniejszych w moim macierzyństwie.

Nigdy nie oceniam innych kobiet, które nie decydują się na karmienie piersią, bo zdaję sobie sprawę, że mogą mieć jakieś ku temu powody. Staram się jednak w najbliższych otoczeniu argumentami nakłaniać matki do tego, aby swoje dziecię karmiły piersią i wspieram je. Mam przyjaciółkę, która chciała karmić piersią nawet bardziej niż ja, ale przy pierwszym synku jej droga mleczna była dość skomplikowana. Tym razem udało się jej i wciąż powtarza, że to dzięki mojemu wsparciu.

Doszłam do wniosku, że wiele tych mam, które nie zdecydowały się na “walkę” z pierwszym przystawieniem, czy bolącymi sutkami, a w konsekwencji na karmienie piersią – właśnie z powodu braku wsparcia. A ja mówiłam tylko: “to jest naturalne, jesteś do tego stworzona, wszystko będzie dobrze”. Tak niewiele… a takie to ważne. I z tą myślą sama karmię już drugie dziecko w moim życiu.  

Karmienie po raz pierwszy i lęk przed odstawieniem

Pierwszego syna karmiłam 1 rok i 2 miesiące. Ponieważ, jak już wyżej podkreślałam ten proces wydaje mi się zupełnie naturalny, a naszym zadaniem jest jedynie pozwolić, aby miał on ujście – udało się nam bez problemu. Psychika robi swoje. Nie myślałam o tym, jako o problemie i wyzwaniu, więc żadnym wyzwaniem nie było. Chwilę poszczypało moje piersi przez pierwsze doby, a potem to już była radość. Martwiłam się bardziej o odstawienie dziecka… a okazało się, że jak zwykle psychika może nami zupełnie niepotrzebnie kierować w stronę strachu.

Piszę o tym odstawianiu na początku, ponieważ słyszałam od wielu kobiet, że nie karmiły właśnie dlatego, że wiedząc, jak wcześnie muszą wrócić do pracy – boją się odstawiania. Ja z powodów zawodowych odstawiłam syna wyjeżdżając na 4(!) dni do Włoch – zostawiając go z tatą (przypominam miał 1 rok i 2 miesiące). Odstawiłam go od piersi radykalnie, ponieważ zupełnie nam nie wychodziło ograniczanie karmień przed wyjazdem. Co warto też podkreślić – syn nie przyjmował żadnej butelki wcześniej. Piszę to, bo może jakaś mama obawia się, a jest przed takim podobnym krokiem… Ja byłam przerażona, a mój syn, który był mocno przywiązany do piersi – odstawił się bez problemu. Jak po tych 4 dniach wróciłam okazało się, że o naszej drodze mlecznej zapomniał. Nie wróciłam już wtedy do karmienia, bo widziałam, że ten piękny proces zakończył się dla nas obojga.

Także z mojego doświadczenia mogę napisać, że czasami zbyt wiele nam się wydaje, że coś tak się wydarzy “na pewno”, a potem okazuje się, że jesteśmy w błędzie. Warto zdecydować się na karmienie, choć na krótki czas.

Pstryczek w nos

Co do karmienia piersią drugiego syna i tytułu, który nadałam… Nasz drugi syn urodził się z rozszczepem wargi. Nie wiedzieliśmy o tym przed porodem. Dostałam dużego pstryczka w nos, jak po ciężkim porodzie położono mi na piersiach 4 kilowego synka z rozszczepem. Oprócz euforii, że synek jest już z nami, poczułam po kilku minutach strach o nasze karmienie… Dostałam pstryczka, bo po pierwszym sukcesie karmienia piersią nie wyobrażałam sobie innego sposobu karmienia mojego dziecka.

Synek był super zdrowy – oprócz wargi – dostał 10 punktów. W szpitalu, w którym urodziłam drugie dziecko nie dostałam żadnej porady laktacyjnej.  Szpital w opiece okołoporodowej okazał się porażką, nie dostałam go na 2 godziny kontaktu skóra do skóry. Każda przewijająca się pielęgniarka mówiła, że nie zna się na rozszczepach i nie potrafi mi pomóc z przystawieniem…

Znów co ważne: wsparcie

Zaczęłam googlować i dotarłam na grupę rozszczepieniowe mamusie i grupę wsparcia karmienia piersią. Okazało się, że niewiele innych mam dzieci z rozszczepami karmi piersią. Choć trzeba podkreślić, że tam często chodzi o wiele większy kaliber – rozszczepy podniebienia. Ja tu piszę „tylko” o rozszczepie wargi. Postanowiłam więc się nie poddać i poradzić sobie sama.

Przystawiałam go sama. Zauważyłam, że zassanie synka jest inne, niż przy pierwszym – w pełni zdrowym dziecku. Przerwa w usteczkach powodowała łykanie powietrza i ciągle odrywanie się sutka od buzi. Ale… nie poddałam się. I mimo trudności (pierwszą dobę właściwie non stop przystawiałam go do piersi) udało się!

To wsparcie mam z tych grup, które mimo, że nie dawały mi konkretnych rad co do karmienia – bardzo mnie wsparły. Inne mamy gratulowały wytrwałości i mimo, że znały mnie tylko wirtualnie i to słabo – doceniały moje starania i podziwiały. To było niesamowite i będąc tam na sali, przystawiając malca co rusz do piersi, czytałam te wpisy i łzy same napływały do oczu. Czułam, jakbym karmiła ich dzieci, a one były mi super wdzięczne za to poświęcenie. To wsparcie okazało się najważniejsze. Czasami nie chodzi tylko o technikę samego przystawiania, tylko właśnie o takie wsparcie i podkreślanie, że TEN wybór kobiety i decyzja nie jest zwyczajna, jak wybór kosmetyków czy jedzenia eko. Ten proces trzeba wspierać i pomóc, aby kobieta poczuła się jak bohaterka. Bo często nimi jesteśmy, choć nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę.

Nauka karmienia

Okazało się, że i z rozszczepem można karmić piersią. Bez podania żadnej mieszanki mlecznej czy butelki z mlekiem mamy. Z technicznego punktu to na początku była to walka o “dobry nawyk” łapania sutka: na pewno całego, aby zniwelować wpuszczanie powietrza. Jak synek źle łapał – delikatnie małym palcem zabierałam mu pierś i nauka trwała od nowa. Jego instynkt to wytrzymał, a ja nabierałam dzięki temu pewności, że karmienie zakończy się sukcesem.

Pierwsze noce były dość okrutne, ale jeśli zasypiał i wypuszczał pierś – nie odkładałam go do szpitalnego łóżeczka, tylko spał z piersią obok twarzy, żeby czuł moje ciepło i wiedział, że to jest wszystko dla niego.

Synek miał krótkie wędzidełko, więc i ta ruchomość języka była dość ograniczona, ale to też nie przeszkodziło. Poza tym w szpitalach często ta panika o mały przyrost wagi dziecka też jest podyktowana indywidualnym “widzimisie” lekarza. Trzeba pamiętać i wiedzieć, że każde dziecko spada z wagi i to jest naturalne po porodzie. A to wszystko wpływa na psychikę matki.

W domu, przy położnej szło nam dużo lepiej. Mały ładnie ssał i przybierał na wadze. Karmimy się już 3 miesiące (to dopiero początek) i mam nadzieję, że i teraz droga mleczna będzie długa.

Warto próbować

To taka historia dla mam, które spotka to samo, a które może naczytają się, jak ja na początku, artykułów i opinii, że karmienie piersią dziecka z rozszczepem wargi jest niemożliwe. A jednak! Wiem, że każdy przypadek jest inny, jednak warto próbować.

Pozdrawiam i życzę każdej mamie tego cudownego doświadczenia.

Paulina

Fundacja "Mlekiem Mamy" wspiera w karmieniu naturalnym. Jeżeli karmienie piersią okazuje się niemożliwe, pokazujemy, że można karmić piersią inaczej (KPI), tj. odciągniętym mlekiem i podawać je w inny sposób. Edukujemy w zakresie tzw. świadomego rodzicielstwa i zdrowego stylu życia już od pierwszych chwil dziecka. Prowadzimy również działalność odpłatną w zakresie wsparcia okołoporodowego.