Lata 50. mlekiem płynące

Na stronie Mlekiem Mamy staramy się przedstawić problemy laktacyjne współczesnych matek karmiących. Czasami szukamy informacji na temat laktacji, czy odniesienia do pewnych sytuacji w dawnych czasach. Jak pokazują historie matek bardzo wiele w karmieniu piersią zależy od wsparcia jakie dostaną od bliskich im kobiet, a tym samym – jakie doświadczenia miały ich babcie, matki, teściowe…

Mężczyzna wykarmiony piersią innej kobiety

Ten mężczyzna (jego historia) został wykarmiony przez mamkę w latach 50. ubiegłego wieku. Dowiedział się o tym fakcie już w dorosłym życiu. Jego matka przeszła operację piersi i nie mogła go sama karmić. Karmienie naturalne było wówczas normą, przynajmniej w środowisku, z którego pochodziła. Dlatego też zapadła decyzja rodziców o karmieniu niemowlęcia przez mamkę.

 Mama kpi w latach 60.

W wywiadzie znajdującym się na naszej stronie, przeprowadzonym przez wnuczkę, babcia Julia opisała, jak wyglądała wiedza i wsparcie w laktacji w latach 60. XX wieku. 

Karmienie piersią było normą, każda matka wiedziała, że jest to najlepszy pokarm dla jej dziecka. Matki karmiące często karmiły również dzieci innych matek, jeśli tamte nie miały mleka. Jak powiedziała babcia Julia – w dzisiejszych czasach nie wyobraża sobie takiej sytuacji. Jednak w tamtych latach nikogo takie zachowania nie oburzały. Babcia Julia miała to szczęście, że po wyjściu ze szpitala trafiła na świetnego pediatrę, który ją wspierał i nie opierał się na mitach. Miała dużo pokarmu i długo karmiła z powodzeniem.

 Wspierająca sąsiadka

Jedną z osób, które wspierały mnie w karmieniu piersią była moja sąsiadka, starsza pani, obecnie po 80. Sama karmiła wszystkie swoje dzieci (czworo) powyżej 2 roku życia. Od niej dowiedziałam się, że dzieci karmi się na żądanie, że każde dziecko inaczej ssie pierś, że dzieci jedzą z różną częstotliwością i ilość mleka, której potrzebują, jest różna. I właśnie od niej wiedziałam, że niektóre dzieci są bardziej wymagające, że potrzebują więcej bliskości i maminego mleka niż pozostałe. A niektóre maluchy po sutym obiedzie potrafią podejść do mamy i popić go mleczkiem z piersi. I jest to naturalne, bo obiad obiadem, ale mleko mamy zawsze musi być.

Przyznaję, że gdy słuchałam jej opowieści, to zastanawiałam się, jak to będzie w naszym przypadku. Na etapie ciąży i we wczesnym okresie po porodzie byłam przekonana, że normą w naszym społeczeństwie jest karmienie piersią do 1 roku życia. I chyba faktycznie tak jest.

Karmienie piersią dzieci w latach 50.-60. ubiegłego wieku oraz wydarzenia z okresu Powstania Warszawskiego, to były dwa tematy, które dość często przewijały się w naszych rozmowach. Mimo to zostałam niedawno zaskoczona informacją o tym, że sąsiadka karmiła również inne dzieci mieszkające w pobliskiej okolicy. I to nie jedno, nie dwoje, ale znacznie więcej. Zaczęłam zadawać więcej pytań…

Piersi mlekiem płynące

Moja sąsiadka mówiła o sobie, że była bardzo mleczna, że mogłaby pracować jako mamka. Mleko wciąż lało się i lało z jej piersi. Ciągle chodziła w poplamionym, mokrym ubraniu. Jej dzieci nie zjadały całego mleka, które produkowała. Dlatego karmiła dziecko sąsiadki, bo tamta nie miała mleka, córkę koleżanki oraz wiele innych dzieci, których matki przysyłał do niej lekarz pediatra (!) Były to głównie dzieci chore, z dolegliwościami brzuszkowymi. A jak mówił pediatra – najlepszym lekarstwem na brzuszek jest mleko matki.

Mleczna mama karmiła, karmiła… Nie wie nawet ile to było dzieci, bo zmieniały się przez cały okres jej laktacji. Mówi, że ma sporo mlecznych dzieci.

Zapytana, czy inne matki nie obawiały się o zdrowie swoich dzieci, że mogłaby przecież być chora i czymś je zarazić – odparła, iż ona na nic nie chorowała, jej dzieci też rozwijały się bardzo dobrze i w ogóle nie chorowały, więc uznano, że ma bardzo dobre, zdrowe mleko (jak mówiła było tłuste, żółtego koloru). Po prostu takie były czasy. Dziś jest zupełnie inaczej. Kiedy matka nie może karmić piersią – zazwyczaj karmi mlekiem w proszku.

Dlaczego jedne matki miały mleko, a inne nie?

Zadałam to pytanie sąsiadce. Nie potrafiła na nie odpowiedzieć, ale z tego co pamiętała, to matki nie karmiły piersią, bo albo nie miały w ogóle mleka, albo w piersiach robiły im się – jak to określiła – guzy z ropą. Kobiety po zabiegu piersi – czyszczeniu ich – zazwyczaj już nie karmiły dzieci, bo nie miały mleka.

Kobiety rodziły wówczas często w szpitalach, były oddzielane od dzieci, a po powrocie do domu okazywało się, że niektóre z nich nie mają mleka, a u innych zaczynały się problemy z piersiami.

Moja sąsiadka całą czwórkę dzieci urodziła w domu, z akuszerką. Stół, który był wykorzystany w czasie porodów, na którym były oporządzone jej dzieci, stoi w pokoju do dziś. Teraz odbywają się przy nim spotkania rodzinne, sąsiedzkie. Odkąd pamiętam stół ten był w centrum mieszkania. Nie zagłębiałam się w sprawy porodowe, ale nigdy nie usłyszałam od niej negatywnej opowieści porodowej. Po każdym porodzie noworodek był kładziony przy piersi mamy, a mleko płynęło…

Pewnego razu córka sąsiadki, jako już nastolatka, przyprowadziła do domu po raz pierwszy swoją koleżankę ze szkoły. Kiedy dziewczynka przedstawiła się, to okazało się, że była jednym z mlecznych dzieci sąsiadki. Mleczne siostry uczyły się  w jednej klasie i tam się poznały.

Obecna rzeczywistość

Kiedyś były inne czasy. Świadomość i wiedza chociażby o chorobach, drogach zakażenia też były inne. Może nie było tylu chorób? Może nie znano ich? Może nie były aż tak powszechne? Dawstwo mleka opierało się na przyjaźni, było darem serca, pomocą matki dla innej matki. Ponadto w latach 50. XX wieku istniały w Polsce laktaria, z których potrzebujące matki mogły dostać mleko dla dziecka na receptę od pediatry.

Dziś nauka, medycyna są bardziej rozwinięte. Choć nauka o laktacji jest dość młodą gałęzią medycyny – wiemy już sporo. Więcej wiadomo również o chorobach i drogach ich przenoszenia. Większa jest także świadomość matek.

Wydaje się, że nakarmienie piersią cudzego dziecka lub podarowanie dla niego własnego mleka tylko w oparciu o przyjaźń i zaufanie – to zbyt mało. Mimo to czasami można usłyszeć historie nawet o karmieniu noworodków już w szpitalu przez inne matki. Karmią wzajemnie swoje dzieci siostry, szwagierki, ale i koleżanki, sąsiadki. Dlaczego to robią? Bo czasami jest taka potrzeba chwili, albo po prostu mleka im brakuje. Zabrakło też specjalistycznej pomocy laktacyjnej, wsparcia na początku ich drogi mlecznej. Czasy się zmieniły, ale odruch matczyny pozostał ten sam. Tylko obecnie stał się tematem tabu…

Obrazek wyróżniający: archiwum prywatne.

Fundatorka i Prezeska Fundacji “Mlekiem Mamy”, doula (Stowarzyszenie “Doula w Polsce”), Promotorka Karmienia Piersią Centrum Nauki o Laktacji (CNoL), doradczyni noszenia dzieci w chustach i nosidłach miękkich (Akademii Noszenia Dzieci). Na co dzień – żona, mama, społeczniczka, którą można spotkać i otrzymać bezpośrednie wsparcie w Warszawie – Wesołej. Kontakt: fundacja@mlekiemmamy.org Telefon: 536 292 700