Kulturalne karmienie piersią

Skąd pomysł na kulturalne karmienie piersią? W maju bieżącego roku uczestniczyłam w spotkaniu-rozmowie „Pasja narodzin”, zorganizowanym przez Fundację „Rodzić po Ludzku”, które było poświęcone wspomnieniom o Sheili Kitzinger i promocji jej autobiografii. Sheila Kitzinger była wybitną antropolożką, feministką i pisarką. Burzyła sztywny porządek medyczny, m.in. zapoczątkowała na świecie ruch na rzecz godnych narodzin i podmiotowości rodzących kobiet, nazwany „Rodzić po ludzku”.

W czasie spotkania bardzo zaskoczyło mnie jedno usłyszane zdanie. Otóż ze wspomnień przytoczonych przez położną Irenę Chołuj wynikało, iż Sheila twierdziła, że poród nie jest naturalny, tylko kulturalny. Naturalnie rodzą już tylko inne ssaki, żyjące w naturalnym środowisku. Sposób rodzenia (siłami natury lub poprzez cesarskie cięcie) przez kobiety zależy od kultury i zwyczajów kraju, w którym ona żyje.

Polska krajem cesarskich cięć

Według wstępnych szacunków Instytutu Matki i Dziecka porody poprzez cesarskie cięcie (CC) w Polsce w 2014 roku stanowiły 42%, natomiast w 2013 r. o 2% mniej. Zgodnie z wytycznymi Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) liczba ta nie powinna przekraczać 15%.¹ Mało tego, z artykułu, który ukazał się na blogu Siostra Ania wynika, że porody siłami natury (SN), jak je określamy, w przeważającej ilości wcale takimi nie są. Są to zazwyczaj porody drogami natury (DN), ale zmedykalizowane. Porodów, w których faktycznie działają siły natury, jest niewiele… Zgodnie z wynikami kontroli przeprowadzonej  przez Najwyższą Izbę Kontroli w 2015 roku w wybranych polskich szpitalach w zakresie „Opieka okołoporodowa na oddziałach położniczych” (203/2015/P/15/065/LBI) odsetek ciąż zakończonych przez cesarskie cięcie znacznie wzrósł. W Polsce ponad 40% kobiet rodzi przez cesarskie cięcie!

Trudne historie

Kobiety rodzące w obecnych czasach mogły usłyszeć historie o trudnych porodach, które odbywały się w bólu i męczarniach. Teraz one rozmawiają o swoich doświadczeniach np. z dziećmi i jest bardzo prawdopodobne, że ich córki również będą rodzić przez cesarskie cięcie, a dla ich synów taki rodzaj porodu będzie normalny. Sama, zapytana przez córkę, skąd mam bliznę na brzuchu, bez zastanowienia wyjaśniłam, że tędy wyjęła ją pani doktor. A powinnam przecież powiedzieć, że tędy się urodziła, czy ja ją urodziłam.

Rozmowa w czasie spotkania krążyła wokół porodów, ale moje myśli wciąż kierowały się ku karmieniu piersią. Sądzę, że podobna sytuacja jest z karmieniem naturalnym niemowląt i małych dzieci. Bardzo dużą rolę odgrywa tu wpływ cywilizacji, rozwój technologii, w tym również żywienia. Promuje się karmienie piersią niemowląt i dzieci twierdząc, że jest naturalne i normalne. A tak nie jest.

Cywilizacja a karmienie

Cywilizacja zastąpiła środowisko naturalne człowieka, powoli zanikają naturalne instynkty. W matkach jest też coraz mniej pewności siebie, wiary we własne kompetencje, którą tak łatwo jest zburzyć… Niektóre z nich nie potrafią przytulić dziecka od razu po porodzie, a co dopiero mówić o przystawieniu do piersi i ocenieniu, czy noworodek ssie pierś efektywnie i się najada. Tym bardziej, że nawet lekarze w czasie wizyt kontrolnych często zadają pytanie: Ile dziecko zjadło? Wpędzają tym pytaniem młode matki w poczucie winy, niewiedzy. Jeśli dziecko urodzi się zdrowe, z silnym odruchem ssania, może sobie poradzić z poborem pokarmu, nawet w przypadku nieprawidłowej techniki karmienia. Rodzą się jednak coraz młodsze wcześniaki czy dzieci chore, które po prostu nie są w stanie ssać piersi i potrzebują specjalistycznej pomocy medycznej, bez której matki nie potrafią samodzielnie zaspokoić tej podstawowej potrzeby dziecka w początkowym okresie życia.

Cywilizacja to także życie w biegu, pogoń za pracą, za pieniędzmi. Rozwój przetworzonej żywności, konkurencja między przedsiębiorcami, walka o konsumenta, w tym również o tego najmłodszego. Takie działania wpływają również na budowanie norm społecznych. Czasami, żyjąc w pośpiechu, łatwiej jest skorzystać z zasobów cywilizacji niż pozwolić zadziałać instynktom, które niekiedy potrzebują czasu i spokoju. Tym bardziej, że niektóre nowe zachowania zaczynają powoli stawać się wzorcem, normą. I to już od najmłodszych lat. Przeglądając książeczki czy zabawki dla małych dzieci rzadko można spotkać obrazek matki karmiącej. W dzisiejszej rzeczywistości jako atrybuty macierzyństwa zauważymy przeważnie butelki, smoczki, wózki, łóżeczka itd. Nie mówię, że są to rzeczy zupełnie zbędne, ale dobrze by było, aby stały się narzędziami mądrze wykorzystywanymi przez opiekunów, a nie zastępującymi naturalne zachowania, jakimi jest karmienie piersią, przytulanie, uważność na dziecko, bliskość.

O normie

A co to w ogóle jest norma? Co na nią wpływa? Agnieszka Stein w swoim artykule „Ile to jest długo?” napisała:

Kiedy urodziło się moje dziecko i miałam bezpośredni kontakt z tematem, okazało się, że długo oznacza “dłużej niż ja sama karmiłam” (…) Okazuje się więc, że “długo” to znaczy “rzadko to widzę”. Może napiszę kiedyś o tym, jak nasze poczucie normy i stosowności pewnych zachowań jest kreowane głównie przez to, jakie sytuacje widzimy na co dzień.

Jestem bardzo ciekawa kolejnego artykułu Agnieszki Stein, o którym tu wspomniała. Mam nadzieję, że znajdzie czas, aby go napisać.

Zmiana nastawienia polskiego społeczeństwa do karmienia piersią nie będzie łatwa. Trudno jest bowiem promować karmienie naturalne w czasach, gdy mleko sztuczne reklamowane jest jako równoważne do mleka mamy (co jest kłamstwem), gdy młode matki nie mają wzorca karmienia piersią i wsparcia w najbliższym otoczeniu, a przede wszystkim łatwego dostępu do profesjonalnej pomocy laktacyjnej. Poza tym odbiór zjawiska karmienia piersią i grupy matek karmiących nie został pozytywnie ugruntowany w naszym społeczeństwie. Gros osób postrzega rzeczywistość w sposób ukształtowany poprzez kulturę, z którą się identyfikuje. Jeśli w najbliższym otoczeniu młodej kobiety normą było karmienie sztuczne, butelką – istnieje duże prawdopodobieństwo, że także ona przyjmie tę normę, bo jest czymś, co zna, czuje się z nią bezpiecznie. Tak samo jej partner o podobnych doświadczeniach szybciej namówi ją na zakup mleka sztucznego (żeby nakarmić płaczące dziecko, bo ich zdaniem na pewno jest głodne), niż na wizytę w poradni laktacyjnej, aby znaleźć przyczynę problemów w karmieniu naturalnym.

Karmienie kulturalne czy naturalne?

Spróbujmy zmienić polską normę! Jeśli z jakichś powodów nie uda się karmić piersią, to może chociaż warto spróbować zrobić to w sposób najbardziej zbliżony do naturalnego? Czy jeżeli pokażemy dzieciom, że są różne sposoby podawania naszego pokarmu, to przy większej świadomości w dorosłym życiu w sytuacjach szczególnych sięgną po laktator, a nie puszkę z mlekiem sztucznym? Może będą szukać informacji, pomocy i walczyć o karmienie naturalne, o ile będzie to możliwe? Przykłady mam karmiących piersią i to dłużej niż rok, gdy dzieci są coraz bardziej świadome mocy piersi, pokazują, że dla maluchów karmienie w ten sposób jest naturalne, a piersi mamy dają mleko i bliskość, ukojenie w trudnych chwilach. Dzieci mam karmiących odciągniętym pokarmem wiedzą, że laktator służy do „zrobienia” dla nich mleka. Maluchy piją mleko, bo go potrzebują, bo po prostu je lubią. Gotowość do odstawienia się od mleka mamy u każdego z dzieci będzie inna. Jedne rezygnują wcześniej, inne domagają się mleka mamy jeszcze przez jakiś czas… I nie ma tu żadnych schematów, sztywnej reguły, poza szacunkami opracowanymi głównie na podstawie obserwacji różnych gatunków ssaków. Niestety, nasze społeczeństwo próbuje narzucić pewne normy: 3 miesiące, 6 miesięcy (często wynika to ze złego odbioru innych przekazów), rok, dwa lata… O ile widok niemowlęcia przy piersi jest w miarę akceptowalny, to już malucha – nie. Zazwyczaj wynika to z braku wiedzy i doświadczenia obserwatorów.

Potrzeba wsparcia i pomocy

Profesor Diane Spatz, która jest kierownikiem badań i programu laktacyjnego w Szpitalu Dziecięcym w Filadelfii, uważa, że „dobrze wykształceni pracownicy służby zdrowia zmieniają kulturę karmienia piersią”. Jej zdaniem niezwykle istotne jest, aby pielęgniarki, które na co dzień pracują z dziećmi, kobietami, całymi rodzinami – posiadały aktualną wiedzę na temat karmienia piersią. Muszą też mieć umiejętności pozwalające na efektywną opiekę nad kobietą karmiącą. Niezbędna jest do tego edukacja pielęgniarek i położnych, tak aby karmienie piersią stało się normą kulturową. To one najczęściej wspierają kobiety w okresie okołoporodowym. Dlatego też mają możliwość wpływu na normę kulturową na szczeblu społecznym i instytucjonalnym. [Materiały z IX Zjazdu Centrum Nauki o Laktacji, „Matka karmiąca to skarb. Czy go chronimy?”, 2016 rok.]

Trudno nie zgodzić się z profesor Spatz, ale czy takie zmiany są możliwe w polskich realiach? Wiele zależy tu od polityki państwa i Ministerstwa Zdrowia, bo działania organizacji pozarządowych czy samych matek mogą okazać się niewystarczające. Myślę, że potrzebne są ogólnokrajowe kampanie społeczne, upowszechniające w polskim społeczeństwie m.in. wizerunek matki karmiącej. Norwegia osiągnęła ten cel. Niestety, norweskie plakaty czy filmy promujące karmienie naturalne oburzają niektóre osoby, co dowodzi, że w naszym kraju jest jeszcze bardzo dużo do zrobienia w tym zakresie…

¹ „Polki rodzą po cesarsku – bo rodzić bez bólu jest ważniejsze, niż rodzić naturalnie”.

Obrazek wyróżniający: zdjęcie z archiwum Fundacji “Mlekiem Mamy”.

Fundatorka i Prezeska Fundacji “Mlekiem Mamy”, doula (Stowarzyszenie “Doula w Polsce”), Promotorka Karmienia Piersią Centrum Nauki o Laktacji (CNoL), doradczyni noszenia dzieci w chustach i nosidłach miękkich (Akademii Noszenia Dzieci). Na co dzień – żona, mama, społeczniczka, którą można spotkać i otrzymać bezpośrednie wsparcie w Warszawie – Wesołej. Kontakt: fundacja@mlekiemmamy.org Telefon: 536 292 700